Menu Zamknij

Mielizny pozornej dekomunizacji

Prawo i Sprawiedliwość doszło do władzy min. głosząc w swoim programie postulaty silnego państwa
oraz uważając się za kontynuatora rządów Jana Olszewskiego z czego wynikał drugi postulat czyli
oczyszczenia państwa z postkomunistycznych złogów. PiS rządzi już ponad 6 lat jest to więc dostateczny
czas do dokonania oceny i sposobu wdrażania w życie zapowiedzi programowych. Przyjrzyjmy się
realizacji owego drugiego postulatu – dekomunizacji. W pierwszych latach rządów centroprawicy
,,szarpnięcie cuglami” oraz wietrzenie gmachów najsilniej widoczne było w Ministerstwie Obrony
Narodowej, ale także min. to tam były największe zasoby minerałów przeszłości. Cieszyło oko i ucho,
gdy dynamika podziękowań za współpracę nabierała tempa. Niestety w innych resortach mówiąc
najogólniej bywało i jest różnie. Zwornikiem bezpieczeństwa dla zużytego aparatu ,,naukowego” okazał
się Minister Jarosław Gowin zawiadujący szkolnictwem wyższym. Uczelnie wyższe, zarówno
humanistyczne jak i techniczne oraz inne podległe instytucje to swoistego rodzaju gniazdo zapewniające
bezpieczeństwo finansowe i co gorsze – możliwość kształtowania młodych umysłów po dziś dzień w
duchu przeszłości i przez ludzi niefortunnie zaplątanych w przeszłość. Administracja – tu także ten blok
ledwie liźnięto, wyraźnie to widać na przykładzie urzędów wojewódzkich i komórek odpowiedzialnych
za bezpieczeństwo w tychże urzędach. Przytuliska emerytów i rencistów resortów siłowych minionej
epoki funkcjonują doskonale! Spółki skarbu państwa – tu także dobra zmiana jest wyjątkowo płytka i
powierzchowna. Dotyczy głównie eksponowanych stanowisk zarządczych. Należy zwrócić uwagę, że
nigdy w kwestii systemowej dekomunizacji państwa polskiego jako całości nie wypowiadał się żaden
premier, a jedynie dla potrzeb doraźnej polityki i w jej kontekście dostrzegano ten problem patrz. np.:
reforma sądownicza i wystąpienie Premiera Morawieckiego w kontekście sporu z UE ( ,,w polskich
sądach zasiadają i wydają wyroki sędziowie z okresu stanu wojennego”). W mojej ocenie to tak naprawdę
wskazuje na zdecydowany brak politycznej woli do przeprowadzenia odkładanego już tyle lat procesu.
Wszelkie zapowiedzi poszczególnych ministrów poza wspominanym wyżej MON-em, należy traktować
jedynie jako mruganie okiem do elektoratu 50+. Niestety wszelkie czyny ( a raczej ich brak) o tym
świadczą a przykłady poniżej. Warto przypomnieć, że w wypadku MON urzędowanie rozpoczęto od
systemowego wietrzenia bez zapowiedzi medialnej tego procesu, co tym samym potwierdza wg mnie tezę
o działaniach pozornych w przypadku innych resortów. Minister Witold Bańka obejmując funkcję
Ministra Sportu zapowiadał poważne zmiany w podległym resorcie, czyli walkę z nepotyzmem,
dekomunizację, dezubekizację związków sportowych. Oczywiście na zapowiedziach werbalnych się
skończyło. Życie ma to do siebie, że zawsze w bezlitosny sposób obnaża wszelkie pozory – nie inaczej
było i tym razem. SB mówi jak jest, czyli ppłk Edward Kotowski rezydent wywiadu w Watykanie ma
głos. Stwierdził, że brał czynny udział przy transferze Zbigniewa Bońka do Włoch. Warto dodać, że Pan
Kotowski to członek władz PZPN a wcześniej funkcjonariusz zaangażowany w rozpracowywanie
otoczenia Jana Pawła II. Ten ponury rechot przeszłości miał swój finał przed niezdekomunizowanymi
sądami, które zabroniły wszelkich publikacji na linii Zbigniew Boniek-SB-Kotowski – inne. Nic nie
słychać (brak wrzenia) o totalnej dekomunizacji (takie określenie funkcjonowało medialnie) służb w
wykonaniu Mariusza Kamińskiego jako super Ministra Spraw Wewnętrznych i koordynatora służb
specjalnych w jednym. Należy powiedzieć więcej obserwując zachowawczość, a w wielu przypadkach
sympatię i kibicowanie dla tzw. ,,strajku kobiet”, przez organ dedykowany zabezpieczeniu
bezpieczeństwa publicznego – ze smutkiem stwierdzam, że w wielu przypadka Policja nie stanęła na
wysokości zadania w egzekwowaniu prawa przy przemarszach, manifestacjach, aktach wandalizmu
antypolskich grup. Nie weryfikowano treści i kolorów sztandarów (propagowania komunizmu zabrania
konstytucja) nie nakładano grzywien w drodze mandatu karnego, nie reagowano obrazoburcze treści i
plakaty. Zabezpieczeń miejsc kultu naszej wiary powinna dokonywać Policja a nie straże i formacje
obywatelskie. Rządzi przecież prawica a nie lewica ? Tym bardziej, że w związku z pandemią do
dyspozycji Policji jako wsparcie są wszystkie Straże Miejskie, które podlegają pod miejscowych
Komendantów Wojewódzkich Policji. Teoretycznie więc o brakach sił i środków nie powinno być mowy?
No chyba, że faktyczne zwierzchnictwo formalno – prawne nad Strażami Miejskimi jest tylko iluzoryczne
i w dalszym ciągu słuchają one prezydentów i burmistrzów swoich miast? W takim wypadku, gdzie jest

to silne państwo o które walczymy od 6 lat ? Kolejną ochronką dla postkomunistycznych wpływów jest
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego pod wodzą ministra Piotr Glińskiego. On także,
rozpoczynając urzędowanie dostrzegał potrzebę cywilizowanej dekomunizacji – takiego określenia użył.
Oczywiście jak w wyżej podanych przykładach na spostrzeżeniu się skończyło. Ma to swoje negatywne
skutki chociażby, przy okazji dystrybucji środków finansowych na produkcje kulturalne dotyczące i
podnoszące temat radykalnego antykomunizmu czy idei narodowej. W wielu przykładach dekomunizacji
dokonał sam czas i zegar biologiczny, ale chyba o nie taki proces nam chodziło?
MSZ i kolejny już minister tego resortu Zbigniew Rau po min. Czaputowiczu, jawił się prawie jako
,,radykalna zmiana” w MSZ, wielu prawicowych publicystów podnosiło konieczność szczególnej i
szczegółowej dekomunizacji w tym resorcie. Do chwili obecnej jednak nic się nie wydarzyło…
Aktualnie za zmianę zasobów kadrowych zabrał się nowy minister Przemysław Czarnek odwołując
pierwszego dnia swojego urzędowania dyrektor odpowiedzialną za podstawę programową i treści
zamieszczane w podręcznikach – Alinę Sarnecką. Warto dodać, że tą samą panią dyrektor odwoływał za
pierwszych rządów PIS nie kto inny jak ówczesny Minister Edukacji Narodowej Roman Giertych.
Naprawdę chylimy głowę dla możliwości przystosowawczych pani Aliny Sarneckiej – tyle lat udało się
jej przecież funkcjonować wydawałoby się w ekstremalnie zmiennych warunkach. A jednak nie tak do
końca, skoro tyle lat przetrwała na stanowisku. Minister Przemysław Czarnek ma naprawdę bardzo duże
możliwości zastosowania kuracji przeczyszczającej, gdyż zarządza połączonymi resortami edukacji
narodowej i szkolnictwa wyższego, gdzie zaniechania Jarosława Gowina odcisnęły swoje piętno na
rządach zjednoczonej prawicy. Tym samy jednak należy stwierdzić, że na cywilizowaną a tym bardziej
totalną dekomunizację nie ma co liczyć, gdyż ewidentny jest braka woli politycznej w tym zakresie.
Oczywiście wyspowe działania jak w wypadku edukacji narodowej, czy uczelni wyższych są istotne, nie
zmieniają jednak całokształtu w tej kwestii, jeżeli chodzi o systemowe działanie. Zaniechanie w sprawie
dekomunizacji, wykonanie pół kroku ma i będzie miało swoje dalsze reperkusje dla naszego życia
politycznego, społecznego czy nawet religijnego. Po pierwsze narusza elementarna sprawiedliwość
dziejową oraz podważa wiarygodność obozu rządzącego. Pod drugie w momencie wystąpienia sytuacji
kryzysowej, ten czynnik ludzki zawiedzie, tak jak to miało miejsce ostatnio w tzw. liście generałów (a
wcześniej podczas tragedii pod Smoleńskiem). Należy pamiętać, że takowego listu nigdy by nie było,
gdyby przeprowadzono dekomunizację. Tymczasem min. architekci, planiści stanu wojennego, bezpieka
cywilna i wojskowa uchodzą za ,,autorytety” i są swojego rodzaju wzmacniaczem negatywnego
przekazu, który rezonuje z sytuacją kryzysową. Celem tego zabiegu jest wytworzenie atmosfery
zagrożenia oraz podważenie zaufania do instytucji państwowych i stojących za nimi rządzących.
Szczególnie trudna sytuacja w zakresie realizacji procesu dekomunizacji dotyczy kościoła katolickiego,
który targany jest kryzysem a jego źródła wypływają min. właśnie z faktu braku samooczyszczenia się za
pomocą dekomunizacji. Warto także zwrócić uwagę na biznesowy wymiar zaniechań w tej dziedzinie
życia. Udało się w początkowym okresie rządów PiS rozwiązać umowy na ochronę Portów Lotniczych,
tym samy powołując SOL (Służba Ochrony Lotnisk). Odcięło to dostęp do wielomilionowych umów, a co
za tym idzie środków finansowych wpływających na konta właścicieli prywatnych agencji ochrony z
wyjątkowo czerwonym rodowodem. Tego zabiegu nie udało się już powtórzyć min. w wypadku
dworców kolejowych (a przecież PKP ma dedykowaną służbę do tego typu działań -SOK) i spółek
energetycznych, które do chwili obecnej korzystają z usług prywatnych firm zewnętrznych, pomimo
powołania własnych spółek-córek, których wiodącą rolą jest ochrona i nadzór mienia. Po trzecie w
konsekwencji skazani jesteśmy w przyszłości na kolejne odsłony medialnych spektakli z UB/SB-kiem w
roli głównej i seanse pozornego, rytualnego oburzenia, które zazwyczaj trwa co najwyżej kilka dni a
następnie milknie. Czasami boleśnie uciszone wyrokiem sądowym jak np.: w wypadku pana Bońka,
PZPN-u i SB-ka. Dlatego stawiam pytanie. Czy cały czas zmuszeni jesteśmy grzebać palcem w
postkomunistycznym błotku ? Czy jednak stać nas na przeprowadzenie systemowej i rzetelnej
dekomunizacji a tym samym na skuteczne i sprawne państwo, którego potrzebujemy jak powietrza biorąc
pod uwagę chociażby ostatnie zdarzenia z przebiegu Marszu Niepodległości? Czy może jednak brak
rozliczenia z przeszłością jest jednak elementem porozumienia Wojciecha Jaruzelskiego z pewną bogatą
rodziną zza oceanu i nasz największy sojusznik zwyczajnie zamiótł temat pod dywan,..

Piotr Dziadul

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *