Państwowy monopol na użycie siły w życiu społeczno – politycznym po 1989r. został pierwszy raz przełamany w lutym 1991r. na wrocławskim rynku. Podczas manifestacji czarnoskórych studentów pod egidą Władysława Frasyniuka, współpracownika SB. Dokonało tego środowisko polskich skinheadów. Pierwszy dobrze udokumentowany przykład użycia siły w polskim życiu publicznym – sprzeciwu wobec mających nadejść zmian polityczno – społecznych w RPA, personifikowanych przez czarnego komunistę Nelson Mandelę oraz jego cyngla Chrisa Haniego.
Patrząc na tamte zajścia z perspektywy ponad trzech dekad nie można odmówić racji oponentom czarnoskórych studentów i kooperanta SB. Tym bardziej, gdy dziś wiemy jakim krajem stało się RPA i co spotkało tam białą ludność…
Kolejnym przejawem siły w życiu publicznym był zajścia nazywane dziś ,,pogromem mławskim” z 26 i 27 czerwca 1991r. Zamieszki skierowane przeciwko mniejszości romskiej, powodowane śmiertelnym wypadkiem samochodowym dokonanym przez cygana. Śmierć poniósł 20 letni żołnierz służby zasadniczej, poszkodowana została 17 letnia dziewczyna. Demonstracja siły osiągnęła cel. Mniejszość romska opuściła Mławę.
Całe lata 90-te obfitowały zresztą w działania o charakterze kontaktu bezpośredniego w wykonaniu różnych formalnych lub nieformalnych grup o profilu narodowo-radykalnym. Nie przyniosły one co prawda oczekiwanych rezultatów. Źle sprofilowano cele i idące za nimi siły i środki. Nie bez znaczenia było też kluchowate, radykalne tylko werbalnie przywództwo tych organizacji. Przykład nie szedł z góry.
Zupełnie na boku należy przy tym pozostawić wszelkie manifestacje i starcia uliczne w wykonaniu związku zawodowego ,,Solidarność”. Ich kontrolowane ruchy i ,,ustawki” nigdy nie ochroniły ani jednego zakładu pracy i stanowiły jedynie swoisty wentyl społecznych emocji. Najbliżej osiągnięcia realnych celów były protesty górnicze i pracowników Ursusa z Zygmuntem Wrzodakiem na czele. Po czasie jednak i sam Ursus ,,wyzionął ducha”, ostatecznie w 2024r. ogłaszając upadek. Finalnie dziś wylądował w ukraińskich rękach…
Metodologicznie rzecz ujmując, zamieszki i draki związkowe nie wyczerpują znamion użycia siły w kontekście stricte ogólnonarodowym, polityczno-społecznym. Dotyczyły bowiem zwykle interesu ściśle branżowego, finalnie zresztą bronionego z zerową – jak pokazało życie – skutecznością. Trudno oprzeć się wrażeniu zblatowania związku z każdą ekipą rządową i używaniu siły na pokaz celem – jak by to określiła giełda – podbicia swoich związkowych akcji.
W sposób systemowy i stały korzystał z możliwości siłowych ś.p. Andrzej Lepper i jego Związek Zawodowy Rolników ,,Samoobrona” i powstała na jego bazie organizacja polityczna o tej samej nazwie. Nieraz dali pokaz skuteczności pomimo swojego statusu nieakceptowalnego przez głównych aktorów politycznej sceny III RP. Do dziś pamiętamy fizyczne karcenie przedstawicieli spółek, spółdzielni, interwencje na torach w składach kolejowych, gdzie wysypywano zboże, blokady dróg i starcia z Policją. Akcje te potrafiły skutecznie korygować ówczesną politykę rolną.
Właśnie śmiałe użycie bezpardonowej siły było jednym z wiodących czynników, które wyniosło Leppera do władzy, aż do funkcji wicepremiera polskiego rządu włącznie. Próbowały iść tym tropem również środowiska narodowe. Przez pewien moment wydawało się że twórcy inicjatywy Marszu Niepodległości, dysponują czynnikiem siły. Wyrażanym co prawda akcyjnie, raz do roku, ale jednak. Koniec końców woleli oni spić ,,polityczną śmietanę” zamiast budować społeczne ogólnonarodowe dominium, mogące stanowić realny bastion rozrastającego się oporu wobec wyzwań przyszłości.
Obecnie w pewnym sensie rekonkwisty siły w polskim życiu społeczno-politycznym dokonał eurodeputowany Grzegorz Braun – po praktycznie ćwierć wieku. Dorosło i dorasta całe pokolenie Polaków, nie mające z nią styku i nie pamiętające jej w przestrzeni społecznej i politycznej.
Musimy zdać sobie sprawę że, każdy człowiek bez względu na rasę, pochodzenie etniczne, wiarę, status społeczny w przeważającej części boi się: ból fizycznego i psychicznego, utraty środków do życia i obnażenia. Chyba że mamy do czynienia z jednostką zaburzoną. Właśnie aktem takiego obnażenia były działania Grzegorza Brauna, wobec zabójczyni 9 miesięcznego dziecka, która deklaruje się jako ateistka i osoba obca etnicznie.
Patrząc wcześniej, akcja z gaśnicą lub przerwanie „pewnej prezentacji”. Gwoli ścisłości obecna sytuacje w.s. życia nienarodzonego rozpętało, kierownictwo ,,zjednoczonej prawicy”, zaostrzając prawo aborcyjne po blamażu z tzw. piątką dla zwierząt to było zapałem do zaostrzenia przepisów w tej kwestii a nie faktyczną chęć do ściślejszej ochrony życia w mojej ocenie
Pamiętamy przecież słuszną woltę Ministra Rolnictwa w mojej ocenie – Krzysztofa Ardanowskiego i kilkudziesięciu posłów ws. piątki oraz dyskusję publiczną i atmosferę tamtego okresu. Obóz ,,zjednoczonej prawicy” był w permanentnym kryzysie i tak zdecydowano się wyjść z tej sytuacji. Smaczku dodaje fakt że pomysłodawcą i inicjatorem ww. piątki był Michał Moskal szef gabinetu politycznego prezesa PiS, wcześniej działacz młodzieżówki Unii Wolności. Zresztą to nie jedyny polityk z tym rodowodem, która kładzie się długim cieniem na obozie tzw. ,,zjednoczonej prawicy”…
Oczywiście można dyskutować i polemizować czy siła, ekspresja przy jej wdrażaniu i idący za nią przekaz, przyniesie oczekiwane rezultaty dla Grzegorza Brauna i wpłynie przynajmniej dostatecznie na nasze realia.
Czas, wyniki wyborcze, progres organizacyjny czy wreszcie konsekwencje dla zabójczyni 9 miesięcznego dziecka, będą tu probierzem i nauczycielem jednocześnie dla Brauna i jego następców. Naprawdę nie trzeba tęgiej głowy by patrząc na podane wyżej przykłady nie dostrzec że siła wywołuje między innymi efekt presji, ciśnienia i synergii. Tworzące się patrole obywatelskie są przecież niczym innym jak pewnego rodzaju zapowiedziom ewentualnych siłowych rozwiązań lub samym wskazaniem że takowe możliwości istnieją i mogą być wykorzystane gdy sytuacja będzie tego wymagała.
Życie i doświadczenia pokazują że cała odrealniona, reaktywna i mentalnie neokolonialna klasa polityczna, liczy się tylko z sprawczością i determinacją oraz wynikającej z niej presji i ciśnienia bez względu na to kto rządzi. Osobiście uważam podobnie jak redaktor naczelny tygodnika ,,Dorzeczy” Paweł Lisicki , że bez siły w dzisiejszych czasach nie obronimy i utrzymamy naszej tożsamości, ojczyzny i kultury. Dobitnym tego przykładem są procesy które zaszły we Francji wobec Marine Le Pen i Rumunii wobec Călina Georgescu. Polityka zwyczajnie zawiodła pokładane w niej nadzieje.
Działania te powinny mieć jednak charakter nie akcyjny, reaktywny w swej istocie lewicowy, lecz zdecydowanie przemyślany, przeanalizowany, zorganizowany, wprowadzany systemowo na bazie istniejących sił i środków oraz przygotowany na najtwardsze i najtrudniejsze scenariusze gdyż patrząc na reakcje środowisk wrogich narodowi/życiu, ojczyźnie, tożsamości i kulturze i ich akolitów oraz piewców z takim realizatorzy będą mieli do czynienia. Napawa optymizmem natomiast stale utrzymywany podwyższony poziom gotowości bojowej sympatyków drużyn sportowych którzy ćwiczą na salach sportowych i siłowniach. Jednocześnie realizując mobilizacyjne zgrupowania i kontrolne przemarsze. Sukces nastąpi wtedy gdy te inicjatywy zmobilizują przeciętnego Kowalskiego i Nowaka i chociażby werbalnie będzie się z nimi utożsamiał a pełny gdy zacznie współdziałać.
Musimy pamiętać że Polska i Polacy nie potrzebują kolejnej przegranej insurekcji dla ojczyzny i narodu w wersji mikro doraźnych akcji a organizacji i systemu działań na miarę obecnych możliwości, które muszą krzepnąć i rosnąć a nie być poddane jednorazowym zrywom i idącymi za nim konsekwencjami dla pionów realizacji.
Jeżeli działacze nie odrobią, tych lekcji z historii a działania cechować będzie chaotyczność, emocje to poza konsekwencjami i chwilowym rozgłosem sprawy finalnie zostanie tylko próżnia i być może okaże się, że możemy mówić o zbiorowej niewyuczalności naszej nacji.
Jeden słuszny i skuteczny czyn rozpala bardziej niż godziny propagandy lejącej się tv i innych nośników elektronicznych. Wydaje się że z każdym dniem przebija się do świadomości coraz szerszych grup społecznych myśl o tym że przyszłość Polski i Polaków rozstrzygnie się nigdzie indziej jak na ulicy. Jest dokładnie tak jak śpiewał wiele lat temu lider zespołu Legion – Tomasz Kostyła – ,,co tu się może stać jeśli zabraknie kiedyś nas,..”. Słowa te jak i ten artykuł, dedykuje współczesnym narodowym, politycznym żołnierzom z perspektywy doświadczeń trzech dekad.
Dłoń ściskam.
Piotr Dziadul