Menu Zamknij

Nasza recenzja filmowa.


OSTATNI DZWONEK – film pełen nadziei

35 lat temu, 28 października 1989 roku, miała miejsce premiera filmu „Ostatni dzwonek” w reżyserii Magdaleny Łazarkiewicz. Film jest opowieścią o uczniach liceum będących w klasie maturalnej, którzy nieuchronnie wchodzą w dorosłe życie. Uważam, że jest to jeden z ważniejszych filmów, a zarazem jeden z ostatnich z gatunku „kina moralnego niepokoju”. Do tego obrazu mam również stosunek osobisty, albowiem bohaterami filmu jest młodzież rocznika 1969, która przystępuje do matury w roku 1988. Zatem szkoła średnia przypadła im na lata 1984 – 1988, a więc jest to w czasie ostatniego aktu istnienia Polski Ludowej. Są to równocześnie lata, w których i na świecie i w Polsce, dużo się działo w kwestiach społecznych. Bohaterowie filmowi i moje pokolenie w tamtym czasie mieliśmy podobne odczucia, nadzieje, obawy i niezachwianą determinację w forsowaniu własnej wizji świata podyktowaną emocjami. Chcieliśmy za wszelką cenę spełniać własne marzenia i nie ulegać przy tym temu, co wciąż oferowała absolwentom szkół ponadpodstawowych Polska Ludowa. To wszystko działo się w okresie, kiedy już wszyscy czuliśmy, że kurtyna żelaza jest mocno zardzewiała.

Wróćmy jednak do filmu. Widzimy dorastających ludzi w klasie, do której dołącza nowy uczeń Krzysztof Buk, przeniesiony karnie z gdańskiego liceum za działalność polityczną. Pojawienie się „Nowego” przyczynia się do wielu zmian w nieustannym sporze: uczeń – nauczyciel. Widzimy przy tym zgraną paczkę uczniów z klasy IVA, która niezbyt się wysila intelektualnie, popisując się swoim sprytem, robiąc różne kawały nielubianym nauczycielom. Mamy grono pedagogiczne – podzielone, zniechęcone, pogrążone w pedagogicznej rutynie, ale i czujne na wszelkie przejawy odchyleń światopoglądowych. I na tym gruncie dochodzi do licznych konfliktów, które się pogłębiają kiedy „Nowy” zaczyna kwestionować oficjalną narrację historyczną w obecności całej klasy na lekcji, prowadzonej przez nauczyciela w domyśle byłego aktywisty partyjnego lub funkcjonariusza.

Właśnie od tych kwestii – politycznych i historycznych, poruszanych przez „Nowego”, zmienia się forma buntu młodzieży, która wkracza na wyższy poziom intelektualny.

Rzecz jasna w filmie widzimy zwykłą polska młodzież, która stara się za wszelką cenę żyć kolorowo w szarej rzeczywistości. Ich kreatywność i ekstrawagancja jest również pewną formą buntu, typową dla tego okresu dojrzewania. Niektórzy uczą się pilniej inni mniej, niektórzy palą już papierosy, inni piją piwo, jedni chcą po skończonej szkole wyjechać stąd, drudzy są wciąż bez większych planów na przyszłość. Widzimy tutaj nieco naciąganą rzeczywistość, bo klasa IV A jest nad wyraz zgrana i uczniowie często przebywają ze sobą po lekcjach. W rzeczywistości bywało nie tak idyllicznie, bowiem do klasy chodziły dzieci z różnych domów. Także dzieci milicjantów, wojskowych, ZOMO- wców, SB – ków czy klawiszy. A wtedy nie byłoby takiego zaufania pomiędzy uczniami, nie byłoby takiej kooperacji w wielu pozaszkolnych inicjatywach.

Ale w filmie nie to jest najważniejsze. Istotną kwestią jest zmiana w uczniach, jaka zaszła po przybyciu do klasy nowicjusza. „Nowy”, ukazany jako osoba, nieco odstająca od klasowej kliki, ale za to świadoma politycznie, przewyższająca wiedzą swoich klasowych rówieśników, a przy tym demonstrująca brak pokory wobec władzy. „Nowy” uczynił ze szkolnych urwisów intelektualną opozycję, oczywiście w zakresie możliwości oraz potencjału, jakimi oni sami dysponowali. Tutaj pojawia się postać „Meluzyny” – wychowawczyni klasy IV A Agnieszki Kwiatkowskiej, najmłodszej nauczycielki z grona pedagogicznego, która dostrzega w tych młodych ludziach wiele talentów i umiejętności, a po klasowej wycieczce pada pomysł na zorganizowanie przedstawienia teatralnego.

Spektakl teatralny – wyzwanie jakie podejmują uczniowie, to już bardziej zaawansowane przedsięwzięcie, wymagające stałej wzajemnej współpracy, ale młodzi ludzie mają już cel i pomysł na twórcze wykorzystanie swoich talentów. Tutaj z pomocą przychodzi sama dyrekcja szkoły – nie wiedząc jeszcze jakie przesłanie będzie nosić tak gorliwie przygotowywane przedstawienie – i godzi się na obecność uczniów w szkole po lekcjach, by mogli się do spektaklu przygotowywać, zwłaszcza, że podstępnie zakomunikowano, iż w przypadku odmowy sali, miejsca na próby znajdą się w salce katechetycznej na pobliskiej plebanii.

Sukces spektaklu „Lekcja Historii”, który składał się z oficjalnych komunikatów rządowych dał młodym aktorom zwycięstwo na przeglądzie teatrów, i jednocześnie stał się porażką dla znacznej części grona pedagogicznego, szczególnie dla wicedyrektora- nauczyciela historii, który zrozumiał, że młodzież ta nie da się urobić na szarą masę, podtrzymującą chwiejący się na wszystkie strony marksizm – leninizm. Efekt końcowy spektaklu zaskoczył wszystkich. Sztuka, okazała się silniejsza od politycznej biurokracji, bo wyszła poza mury szkoły, a postawa uczniów wymknęła się pedagogom spod kontroli. Jakże to symboliczne. Tak, kultura niezależna i nie dotowana przez władze opierała się na sile ich twórców, a przekaz artystyczny na faktach z elementami metafor i symboli. W tamtym okresie tworzono takie rzeczy zazwyczaj bezinteresownie, przy pełnym zaangażowaniu twórców, wraz z ich wiarą w słuszność przekazywanych treści. I tutaj, w tym filmie, jest to nadzwyczaj wyraźnie pokazane. Poza tym scena samego spektaklu, będąca punktem kulminacyjnym filmu, przekonuje nas, że jedynym drogowskazem do wolności w przestrzeni – czy to totalitarnej, czy globalnej – jest kultura. Bo w świecie zniewolonym stanowi ona jeden z głównych atrybutów wolności.

„Ostatni dzwonek” jest filmem osadzonym w rzeczywistości lat 80- tych XX wieku. To czasy pokolenia późniejszego przełomu. Pokolenia już dwóch rzeczywistości – tej oficjalnej i tej często nielegalnej, ale coraz bardziej dostępnej. Przykładem jest tutaj uczeń „Świr”, który porywa klasę gitarą i piosenkami Jacka Kaczmarskiego, a który jest synem peerelowskiego aparatczyka. W ostateczności nie radzi sobie z tym ciężarem, podejmując tragiczną decyzję. Historia PRL – u zna takie przykłady. Druga połowa lat osiemdziesiątych XX wieku, to już czasy subkultur, muzyki rockowej, coraz większej ilość zachodnich towarów w pierwszym i drugim obiegu. To również są budowane nieco inne relacje interpersonalne. Krystalizuje się podział według klucza światopoglądowego, a nie społecznego. obowiązujące normy społeczne zostają poddawane niejednej próbie. To dlatego może spełnić się w końcu narastające uczucie pomiędzy „Nowym” a „Meluzyną”; pomiędzy dojrzałym uczniem a młodą nauczycielką – rzecz będąca skandalem, która po latach, w nowej rzeczywistości, nie będzie wywoływać oburzenia. Uczniowie staną się nietykalni, a nauczyciele obejmą funkcję strażników tolerancji, wyzwolenia i różnorodności. Film nam to tylko delikatnie sygnalizuje, że pewne bariery mogą być złamane, że wiele stereotypowych różnic może się zatrzeć, a dystans społeczny będzie się zmniejszać. W latach, kiedy film powstawał, było to nieczytelne; 35 lat po premierze obraz ten się wyostrzył.

Nie zmienia to faktu, że „Ostatni Dzwonek” jest filmem ważnym. Jest podsumowaniem egzystencji ostatniego pokolenia młodzieży, wchodzącej w dorosłe życie. Zamyka on pewien rozdział przestrzeni, która po maturze `88, będzie się coraz bardziej oddalać, ustępując miejsca już całkiem innym czasom oraz ludziom. Ci, którym dzieciństwo i młodość przypadła na lata osiemdziesiąte XX wieku będą zawsze pamiętać ten czas jako coś niezwykłego, próbując przy tym nieustannie odszukiwać się w nowej rzeczywistości, by powracać wraz z upływem lat do tego co było.

Zatem film „Ostatni Dzwonek” jest też wprowadzeniem bohaterów, a przy okazji i ówczesnego widza, w nadchodzące nowe realia. Dla tych naszych bohaterów z klasy IV A i całego tamtejszego pokolenia ostatni dzwonek roku szkolnego 1988 jest jednocześnie zamknięciem jak i otwarciem; zamknięciem symbolicznym szkolnych „lat bezgrzesznych” (mówiąc za Kornelem Makuszyńskim), a otwarciem się, na często życiową niepewność oraz egzystencjalną improwizację. Wymowna jest przy tym końcowa scena filmu, kiedy latem, już po maturze klasa IV A spotyka się razem z wychowawczynią „Meluzyną” w dawnym miejscu ich klasowej wycieczki, gdzie zostali pobici i rozgonieni przez „nieznanych sprawców”. To też ma wymiar symbolicznej granicy, pomiędzy światem dzieci i dorosłych, którą postawiło życie na ich drodze. Mimo tego, nadal są razem, trzymają się jak dawniej, wracają z powrotem podwożeni zatrzymaną „na stopa” ciężarówką. Poobijani – ale ten szok i strach, zamienia się w spokój, w zamyślenie. Wpatrzeni przed siebie pełni obaw, jeszcze jadą razem, jedną drogą w pełni lata, mogąc okazywać sobie uczucia dotąd skrywane.

To wszystko wypełnia muzyka do wiersza „Miejcie Nadzieję”, zaśpiewanego przez Joannę Wizmur. Endecki poeta Adam Asnyk towarzyszy na koniec tym młodym ludziom – zaradnym i bezradnym – ku nowej, nieznanej rzeczywistości. Mimo wszystko, mają jeszcze całe życie przed sobą, a nad sobą letnie niebo. Mają nadzieję.

Mieliśmy….


Tomasz J. Kostyła

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *